1/06/2014

Big Bang w Japonii - Dlaczego jestem przeciwko?

Powiem krótko - NIE PODOBA mi się to całe promowanie się Bangów w Japonii (i mnóstwa innych koreańskich idoli). Dlaczego?

1. 

VIPy z Japonii, z Korei, czy też z innych krajów nie mają prawie żadnych korzyści z takiej promocji (no może oprócz tras koncertowych w Japonii, na które tamtejsze VIPy na pewno się nie skarżą). Piosenki z albumów, czy to w wersji koreańskiej, czy japońskiej oprócz tekstu są identyczne (chociaż, gdy Bangi tam debiutowali w 2008, większość ich piosenek była nowa i po japońsku i nigdy nie została przełożona na koreański), więc co to za interes słuchać niemal takiej samej piosenki tylko w innych językach? W Japonii zapewne inaczej to traktują, skoro rozumieją tekst i być może różni się on od tekstu oryginalnego (chociaż nie wiem czy tak bardzo rozumieją angielski, bo przecież japońskie wersje są nim wręcz nafaszerowane - czyli właściwie dostajemy japońsko-angielską piosenkę; miałam niezłą polewkę z jednego z japońskich utworów 2NE1, bo jego tekst był po japońsku, angielsku i koreańsku równocześnie kk).

W każdym razie dla mnie, jako fana spoza Korei i Japonii jest to jedno wielkie WTF. Jedyne, co zyskujemy, to kosmiczne ceny japońskich wersji albumów i koncertów. A jeśli o to chodzi…

2. 

Nienawidzę Bangów za ich albumy z serii Alive. Chcecie zobaczyć, jak straciłam jedno ze swoich 9 żyć? Przygotujcie chusteczki…

Akt I 
[29.02.12]  Wychodzi mini album Alive.

JA: OK, jak fajnie!! Kupię na pewno. Lofciam Was wszystkich <3

Akt II
[28.03.12] Wychodzi album (?) Alive w wersji japońskiej.

JA: Ale fajne to Ego i Feeling. Mam ochotę kupić, ale po co mi np. drugie Fantastic Baby po japońsku, skoro, jak kupię mini album będę go miała po koreańsku? Muszę się głęboko zastanowić.

Akt III
[07.06.12] Wychodzi special edition album Still Alive.

JA: Omo, jak fajnie!! Huhu, jest Monster i długa wersja intra Still Alive. W takim razie kupuję tę wersję, ale jedną chwileczkę… gdzie jest Ain't no Fun i Wings? Omo! Dlaczego są tu Ego i Feeling, przecież były na japońskiej płycie?? Nie mogę tego kupić! Przecież Ego i Feeling znam i lubię TYLKO po japońsku!!! O, ale jest nowa piosenka… TO NICZEGO NIE ZMIENIA!!

Akt IV
[20.06.12] Wychodzi Alive -MONSTER EDITION- (czyli Still Alive w wersji japońskiej).

JA: Uff, na szczęście nie ma nic, czego nie byłoby w poprzednich wersjach. Mimo to… NIENAWIDZĘ WAS!!

Akt V
Wciąż się ciągnie…

JA: Ej, to co mam w końcu kupić? Alive po koreańsku, Alive po japońsku, czy Still Alive??? 

Mija kilka długich miesięcy…

JA: OMG! Żeby mieć wszystko, co lubię, muszę chyba kupić wszystkie te albumy!!! Ow nooo~ I'M NOT ALIVE - I'M DEAD…

W skrócie… Bangi, nie dość że zaczęli intensywniej wydawać albumy w Japonii to jeszcze podebrali od nich bardzo brzydki zwyczaj robienia kilku wersji tego samego albumu z przemieszanymi piosenkami. Więc jeśli fan chce mieć wszystkie piosenki, jakie wyszły, musi kupić kilka albumów. To wszystko na zasadzie płacz albo płać. To takie frustrujące~

3.

Promocja Bangów w Japonii ma dla tamtejszych VIPów jeszcze jeden ogromny minus: ich idole promują się w ich kraju, praktycznie w ogólnie nie znając ich języka. OMG. To mnie naprawdę wkurwia i jest mi za nich wstyd (no nie za wszystkich, Sri i Dae nieźle mówią, Tae też). Rozumiem, że taka Lady Gaga wcale nie musi znać języka kraju, do którego przyjeżdża, bo jeździ do niego raz na kilka lat, ale Bangi to inna bajka. Wydają coraz to nowsze, japońskie albumy, występują z czasu w programach, nawet koncertują; YG nie podpisało z japońskim konglomeratem i m.in. wytwórnią AVEX umowy, jak to robiły inne koreańskie agencje, ale stworzyli oddzielny byt-wytwórnię, zwaną YGEX. 

I co? I nic. Smok i tak, będąc w Japonii, nadal posyła wszystkim tajemnicze, pełne niezrozumienia uśmiechy. Ostatnio trochę Sri ratuje sytuację, ale to przecież nie on się tam dobrze sprzedaje. Martwię się też o Tabiego, który w marcu wydaje swój japoński album. Co on im odpowie, jak go znienacka zapytają o imię? kk

4. 

Na pewno koreańskie VIPy mają teraz przesrane, bo nie dość, że japońskie edycje albumów są bogatsze w dodatki, nie mają napisów ani koreańskich, ani angielskich, a do tego są sporo droższe, to jeszcze ostatnio ich idole rzadko kiedy pokazują się we własnym kraju, bo obecnie koncertują - no zgadnijcie, gdzie? Pewnie nawet sasaengi już za nimi nie nadążają…

Biedne koreańskie VIPy… ani idoli, ani albumów, ani koncertów, ani pieniędzy… to zupełnie jak my XD

Mimo wszystko… 
rozumiem, dlaczego promują się w Japonii.

Japonia jest drugim największym rynkiem muzycznym na świecie, zaraz po USA i pierwszym takim rynkiem w Azji. Z biznesowego punktu widzenia nie można się dziwić Korei, że się tam pcha, bo skoro się pcha, są tam pieniądze. Komu uda się przebić zyskuje prestiż, większą rozpoznawalność, chwałę i kasę. 

Sytuację Korea - Japonia można częściowo odnieść do sytuacji Polska - USA (chociaż nasi artyści nie mają chyba aż takich ambicji, żeby wydawać coś w Ameryce). Japonia i USA są swego rodzaju wzorem do naśladowania dla innych, mniejszych. One kreują trendy i nie można się dziwić, że ktoś chciałby, żeby jego albumy zyskały sukces w którymś z tych krajów (wydaje mi się tylko, że Korea dziwnie się do tego zabiera :/ ). 

Jest jeszcze jeden aspekt tych koreańsko-japońskich debiutów. Koreańczycy wyraźnie chcą się Japonii, także innym krajom, postawić i pokazać, kto tu rządzi. To oczywiście wynik ogromnych kompleksów, które swoje źródło mają w burzliwej historii (pod tym względem jesteśmy do nich nawet podobni). Ich głównym wrogiem jest Japonia, która ich, wcale nie tak dawno temu, najechała i trzymała w niewoli przez kilkadziesiąt lat (coś jak nasze 123 lata podczas rozbiorów). Można się wkurzyć, prawda? Wydaje mi się, że Koreańczycy do tej pory odczuwają wobec niej kompleks niższości, nawet teraz, gdy już przestali być krewetką wciśniętą pomiędzy dwa wieloryby (Japonia i Chiny), a stali się jednym z najbogatszych krajów na świecie (pewnie dzięki Ameryce, której są sojusznikami). Mimo to, żal pozostał…

Prawdopodobnie dzięki temu, Koreańczycy mają ogromne parcie na szkło niemal we wszystkich dziedzinach gospodarki. Widać też, że bardzo chcą, by k-pop stał się sławny na całym świecie, a taką globalną sławę gwarantuje zdobycie popularności w USA (Smok na pewno do tego dąży, BoA, Se7en, czy Rain próbowali, a PSY się udało, tylko nie wiadomo na jak długo). Problem w tym, że USA nie zwraca na nich szczególnej uwagi, poza tym debiut tam jest drogi i niepewny, więc na razie zostaje Japonia, która jest bliższa i tańsza. Ale jestem pewna, że tylko czekają na moment…

Podsumowując

Japońska przygoda Bangów - razem i każdego z osobna - za cholerę mi się nie podoba, a na pewno będzie jeszcze gorzej. Ich promocja w Japonii nie przedstawia niemal żadnej wartości artystycznej i jest do bólu sztuczna. Ale jak zawsze… jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Konkurując z nimi fani są zawsze na straconej pozycji… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz