2/22/2014

Album: G-Dragon - Heartbreaker




Od niego wszystko się zaczęło… 

Mój pierwszy i absolutnie ukochany album (thnx Ara~). Przez długi czas woziłam go ze sobą z domu na studia i z powrotem. Do tego niemal codziennie nękałam go szmatką - cud, że się Smok z okładki nie wytarł. Dużo by o tym pisać… Posłuchajcie zatem, jak to się stało, że kupuję Smoka, a nie Marka Grechutę/Madonnę/U2/Afromental/Justina Biebera/Mozarta/Davida Guetta’ę, czy Super Junior…


TYTUŁ: Heartbreaker
RODZAJ: album 
ARTYSTA: G-Dragon 
WYDANIE: repackage
ROK WYDANIA: 2009 (wydanie repackage - 2011)
WERSJA: koreańska
EDYCJA: normalna
LICZBA PŁYT: 1 CD
LICZBA PIOSENEK: 10
PHOTOBOOK: 24 strony
ZAKUP: prezent od Ary~
CENA (z lutego 2014): yesasia.com: 15,99 $ / ok. 50 zł

OPAKOWANIE

W sumie nie wiem, co tak naprawdę Smok miał na myśli, wybierając koncept Heartbreakera. Mamy tu dużo czerwieni, krwi i jabłek (!), a do tego bardzo, bardzo kobiecą Dragonię. Słyszałam, że koreańscy fani przeżyli mały szok, gdy z tego…

Jiyong - wesoły chłopiec z sąsiedztwa a’la Bimber 
zrobiło się to…

Dragonia - „męska” wersja Lady Gagi

Nie mam nic do Gagi, a nawet ją lubię (hm~ może lubię Smoka dlatego, bo mi przypomina Gagę? Muszę sobie to dokładnie przemyśleć…), ale nie uważacie, że taka przemiana to ZDECYDOWANIE zbyt wiele? To jakby w jeden dzień pogoda zmieniła się z letniej na zimową!

Mimo wszystko wydanie repackage pod względem wizualnym jest i tak ładniejsze od poprzedniego. Tamto było dość przerażające.

Heartbreaker - wersja first press (można ją kupić już tylko na rynku wtórnym)

ZAWARTOŚĆ

Moje pierwsze zetknięcie się ze Smokiem było dość… zimne. Występował w jakimś programie z piosenką A Boy i w ogóle mi się nie spodobał - ani on ani jego piosenka. Smoczy koncept wydał mi się zbyt przekombinowany. Na nieszczęście dla niego, miał wtedy na sobie spódnicę i niedorobionego irokeza na głowie. 

Dzięki tej małej traumie Smok nigdy nie został włączony w poczet „przyszłych mężów” i do tej pory funkcjonuje jako „ciekawostka przyrodnicza”. 

O bosz, chyba wróciła moja trauma…

Smok i piosenka A Boy

Uwielbiam ten album nie tylko z sentymentu. Jest wyjątkowo dopracowany i widać po nim poświęcony czas i pieniądze (aż 3 pełne + 2 koncertowe teledyski, z których każdy ma swój wyjątkowy koncept). Pokazuje też całkiem nowe, szokujące oblicza Dragonii. 

Wysiłek, który w niego włożono opłacił się z nawiązką. Heartbreaker został jednym z najlepiej sprzedających się albumów w 2009, mimo skandali, które towarzyszyły jego promocji (m.in. plagiat). Dzięki niemu Smok wybił się na szczyt jako artysta solowy i zaczął zarabiać naprawdę poważne pieniądze. (Stał się przy tym wkurzająco arogancki :/) Ten pierwszy, solowy sukces dał mu również zielone światło od agencji na tworzenie kolejnych albumów sygnowanych tylko własnym nazwiskiem. 

Nie wątpię, że Smok kocha Bangi, ale chyba każdy widzi, jak bardzo jest zaangażowany w solową karierę. Śmiem twierdzić, że z roku na rok coraz bardziej…

A wracając do Heartbreakera… 

Na liście utworów znalazło się 10 pełnowymiarowych piosenek.

소년이여 (A Boy)

Piosenka o smoczych cierpieniach, które dotknęły go za młodu, jako trainee, o marzeniach, o samotności, o tęsknocie za dzieciństwem, o łzach i o nadziei, że teraz będzie lepiej, bo… Już za późno, żeby się wrócić / Chcę iść dalej. 

To chyba najbardziej osobista, dojrzała, pokorna i szczera smocza piosenka. Takie słodko-gorzkie podsumowanie 10 lat bycia w YG. W pamięci utkwił mi szczególnie jeden werset - Nie zapomnij o dawnych czasach, chłopcze. 

Mam wrażenie, że współczesny Smok już dawno to zrobił - zapomniał…



Heartbreaker

Pod względem rozpoznawalności dorównuje Lies od Bangów, Gee od SNSD, czy Sorry Sorry od Super Junior. Była już tyle razy parodiowana, że aż ciężko zliczyć. 

Jest chwytliwa i z pazurem. Na moje ucho trochę za dużo tu autotune’u, ale wiadomo - Smok nie jest szczególnie wybitnym wokalistą, chociaż na tym albumie lepiej wychodziło mu śpiewanie niż na  Coup d'Etat.

Poza tym, to pierwsza solowa piosenka o nieszczęśliwej miłości, która pociągnie za sobą następne i następne… 

Lubię ją, ale ostatnio jakby mniej. Trochę się już zestarzała, a jej dramatyzm już bardziej mnie bawi niż smuci.


Breathe

Z pozoru wesoły i uroczy utwór, który skrywa ciekawy tekst i odkrywa zboczoną naturę Dragonii. 

Nigdy jakoś szczególnie nie lubiłam Breathe, ale zawsze podobał mi się jeden kostium z teledysku…



Butterfly (feat. Jin Jung)

Ojej, jakie to słodkie <3 Tej piosenki po prostu nie da się pominąć. Jest zrobiona w całkiem innym stylu niż pozostałe, a do tego najwolniejsza. Dzięki temu bardzo wyróżnia się spośród innych, szybszych utworów. 

Przyznam, że zdziwiła mnie, ale i ucieszyła obecność Butterfly na albumie. Wprawdzie nie pasuje za bardzo do reszty piosenek, ale nadaje płycie ciekawego kolorytu.  

Z Butterfly to jest tak, że jak się ją raz włączy, to słucha się jej do samego końca.  

Ma też piękny teledysk, który jakoś nie pasuje mi do Smoka, ale co tam.


Hello (feat. Dara z 2NE1)

Dzięki występom z Hello narodził hetero-pairing Smoka z Darą - Daragon. 

To kolejna słodka piosenka bez większego przesłania, ale dobrze się jej słucha. Jeszcze lepiej prezentuje się na żywo i z choreografią. Polecam obejrzeć.

Gossip Man (feat. Kim Gun Mo)

Jeszcze jedna interesująca piosenka z fajnym tekstem, która nie mówi o (nieszczęśliwej) miłości. I bardzo dobrze. Czasami mam już dosyć słuchania wciąż o tym samym… 

Gossip Man to jedno wielkie wylanie frustracji na wszystkich znudzonych ludzi szukających sensacji w smoczym życiu (i ogólnie w życiu celebrytów) - czyli fanów i dziennikarzy. Smok opisuje, jak to często płakał przez nieprawdziwe plotki na swój temat. Teraz jednak ma to wszystko w dupie, a nawet zaczyna go to trochę bawić. Usprawiedliwia wszystkich ciekawskich - oni plotkują o nim, bo są znudzeni, a skoro to gadanie ich uszczęśliwia, to niech gadają.  

W końcu lepiej niech mówią źle, niż nie mówią wcale, prawda?

PS Gossip Man ma MV w wersji koncertowej. Znajdziecie je na DVD pierwszego koncertu Smoka Shine a Light.

Korean Dream (feat. Taeyang)

Oczywiście na smoczej płycie nie mogło zabraknąć najlepszego kumpla Tae. Jego obecność jest jednak uzasadniona, bo Korean Dream to piosenka o nich, o marzeniu, które stało się rzeczywistością. Bardzo motywująca, jeśli właśnie szukasz celu w swoim życiu.

Do wszystkich młodych ludzi - świat jest wasz

Podnieście jebane ręce do góry!


No… chyba nie trudno się domyślić, że Korean Dream zostało zbanowane?

The Leaders (feat. Teddy, CL)

Jedna z moich najbardziej ulubionych pozycji - właściwie nie wiadomo do końca dlaczego. Może po prostu powaliła mnie jej zajebistość? 

She’s Gone (feat, KUSH)

Mocna piosenka i tak, jak w przypadku Butterfly, zupełnie niespodziewana. W ogóle, one dwie są jak wyrwane z kontekstu.

She’s Gone jest mroczna, pełna emocji i napięcia. Mimo upływu 4 lat, wciąż jej słucham i wciąż wzbudza we mnie dreszcze, zwłaszcza głos KUSHa, który wychrypuje w refrenie oh, she’s gone, yeah. Poza tym, wszystkie koncertowe występy z nią są po prostu niesamowite!

Ma jednak jeden minus… nie da się jej na trzeźwo „zaśpiewać” 

…i tak, ona też została zbanowana…

PS She’s Gone ma MV w wersji koncertowej. Znajdziecie je na DVD pierwszego koncertu Smoka Shine a Light.

1 Year Station

Nigdy tak do końca nie zapoznałam się z tą piosenką (wieczna olewka). Do dziś uważam, że jest dość słabym akcentem na koniec albumu (She’s Gone odbiera całą uwagę). Sama w sobie też szczególnie się nie wybija - jest zwyczajnie nijaka. Poza tym, muzyka mogłaby być wolniejsza, wtedy bardziej pasowałaby do tekstu.

DODATKI

W załączonym photobooku znajdziemy wiele przedziwnych, w dodatku prześwietlonych i nadmiernie wyphotoshopowanych zdjęć. Bije z nich artyzm, ale również chłód. 

Ogólnie Smok jako solista nie ma zbyt ciepłego wizerunku. Po tej płycie i po tych zdjęciach można już dojrzeć, w jakim kierunku będzie dalej podążał jego styl. 

Czyżby nadruk na koszulce zastępował klatę? 

Moje ulubione. Smok zlewa się z tłem

Ciekawy koncept z tą krwistą kroplówką. Tylko wciąż nie wiem, o co chodzi z jabłkiem 


Ciekawostka. Spójrzcie, jak dziwnie napisali teksty piosenek. Duża oszczędność miejsca 




PODSUMOWANIE













Heartbreaker to świetny album, mimo drobnych niedociągnięć, nieidealnego smoczego głosu i słabej piosenki na koniec. To pozycja obowiązkowa dla tych, którzy dopiero poznają zagmatwany światek k-popu i nie wiedzą jeszcze, kto tam rządzi.

Ten album jest wyjątkowy także pod innym względem. Smok wykorzystał go do zrobienia małej rewolucji w swoim wizerunku - zarówno fizycznym, jak i muzycznym. Za jednym zamachem oderwał się od hip-hopowych korzeni (nie całkowicie, ale w większości), czego chyba nikt się po nim nie spodziewał. 

Na płycie króluje różnorodność i to, według mnie, jest jej największa siłaZnajdziemy tu coś lekko rockowego, balladę, rap, elektroniczne, klubowe brzmienia - do wyboru do koloru. Być może dzięki temu Heartbreaker tak spodobał się publiczności? Po prostu każdy znalazł tu coś dla siebie.

Jedno mnie tylko nieco szokuje… Smok wstydzi się tego albumu i najchętniej by go schował na dnie szuflady. Oj, nieładnie, panie Smoku, nieładnie… You’re my heartbreaker~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz