4/27/2020

#4 Ulubione dramy

Z okazji posiadówki w domu i większej ilości czasu skończyłam kilka świetnych dram. Jestem zaskoczona faktem, że ostatnio wiele produkcji trzyma wysoki poziom od początku do końca i ogląda się je jak najlepsze seriale na HBO czy Netflix (czyt. bez przewijania). 

Crash Landing on You


Yoon Se Ri z uporem i skutecznością kieruje rodzinnym biznesem, czym zraża do siebie zazdrosnych o jej pozycję członków rodziny. W wyniku wypadku na paralotni ląduje w Korei Północnej i spotyka wysokiego rangą żołnierza Ri Jung Hyuka. Od tej pory wysiłek obojga skupi się na tym, by odesłać Se Ri z powrotem do jej kraju. 

Drama, mimo że technicznie jest romansem, nie była typowym zapychaczem. Uratował ją niespotykany pomysł umiejscowienia akcji w Korei Północnej. Z jednej strony byłam ciekawa jak twórcy przedstawią życie w "gorszej Korei", z drugiej strony czułam niesmak. Ale zacznijmy od plusów. 

Aktorstwo jest na najwyższym poziomie. Son Ye Jin wygląda po prostu pięknie. Widziałam ją tylko w dramie "Personal Taste", gdzie grała chaotyczną dziwaczkę, więc rola silnej, eleganckiej kobiety jest miłą odmianą. Hyun Bina znam przede wszystkim z "Secret Garden", ale mam ochotę bliżej przyjrzeć się jego filmografii. Nie dość, że przystojny, to jeszcze potrafi grać. Jak rzadko kiedy polubiłam wątek drugiej pary. Aktorzy pokazali emocje i miłość w taki subtelny, ale autentyczny sposób. 

Postaci drugoplanowe, scenografia i moda, które tworzą klimat Korei Pn. są po prostu niesamowite. Kobiety noszą się jak w latach 80 i 90, kimchi trzyma się w ogrodzie w dziurze, bo nikt nie ma lodówki (na wsi), przekupywanie osób rzeczami nielegalnie ściągniętymi z Korei Pd. jest na porządku dziennym etc. To bogactwo charakterów i miejsc sprawia, że tęsknimy za nimi, gdy akcja przenosi się do Korei Pd.  

Co więc sprawia, że nie do końca akceptuję koncept serialu? To, co jest najmocniejszym punktem dramy, a więc lokalizacja, jest również najbardziej kontrowersyjne. Wizja komunistycznego kraju według twórców jest dość lekka, miejscami zabawna. Patrząc na to, odnosi się wrażenie, że w tej gorszej Korei nie jest w sumie tak źle, ludzie nie siedzą tylko w domu, czekając na zsyłkę do obozu, życie toczy się dalej niezależnie od warunków. Mam jednak gdzieś z tyłu głowy, że Korea Pn. nie jest fikcyjnym miejscem, ale istnieje naprawdę. Chwile grozy, gdzie ludzie nagle znikają lub zostają aresztowani na oczach innych, zdarzają się w rzeczywistości, ponieważ Korea Pn. to nie tylko kraj z dziwnymi zasadami i staroświecko ubranymi ludźmi, to przede wszystkim reżim, w którym życie ludzkie nie ma żadnego znaczenia. 

Ponieważ nie wypada pokazywać prawdy w dramie dla mas, Korea Pn. została wyidealizowana na potrzeby widza. Wzbudziło to sporo kontrowersji wśród samych Koreańczyków, mimo to (a może dzięki temu) drama zyskała wysokie wskaźniki oglądalności. 

Jednego dramie nie można zarzucić - że nie wzbudza emocji.

The Lady in Dignity


Historia bogatej Ahn Jin, która zatrudnia opiekunkę dla chorowitego teścia - Bok Ja. Nie wie jednak, że celem kobiety jest zajęcie jej miejsca i zostanie panią domu. 

To nie jest super oryginalna drama, koncept od pucybuta do milionera widzieliśmy już milion i jeden raz, ale mamy tu do czynienia ze świetnym scenariuszem, który trzyma w napięciu, perfekcyjnie dobranymi i odegranymi rolami kobiecymi, niedopowiedzeniami i tajemnicami. To sprawia, że kilkakrotnie powielany pomysł zyskał na świeżości i został doceniony przez widzów. Postaci mają wiele odcieni szarości i ciężko jest opowiedzieć się po którejś ze stron oraz odgadnąć, jak historia się skończy.  

Jestem pod wrażeniem, w jaki sposób przedstawiono postaci kobiece, są silne, ale równocześnie mają swoje słabostki, które przybliżają je do widza. Tytuł dramy jest trochę przewrotny, ponieważ każdą bohaterkę można nazwać "kobietą z godnością", problem w tym, że każda z nich ma inne motywy działania i dla każdej godność ma inne znaczenie. Dla jednej może to oznaczać zachowanie powagi, w przypadku zdrad męża, dla innej reagowanie na niesprawiedliwość, którą się widzi. 

Dramę odbieram przede wszystkim jako opowieść o chciwości - materialnej, jak i emocjonalnej. To historia z przesłaniem, że nie warto wyciągać ręki po coś, co należy do kogoś innego (mąż, pieniądze, pozycja), bo nie gwarantuje to szczęścia i na końcu każdy musi zapłacić za złe uczynki.

Acha, i plus za niesamowicie satysfakcjonujące zakończenie. 

Jeśli podobało Wam się "SKY Castle" to warto zainteresować się tą dramą. Obie pochodzą z jednej stacji i pod wieloma względami są do siebie podobne. 

Love with Flaws



Joo Seo Yeon jest nauczycielką wychowania fizycznego, która nie ubiera ani nie zachowuje się zbyt kobieco. Zostaje przez to porzucona przez chłopaka, co skutkuje jej decyzją o nie spotykaniu się więcej z przystojnymi mężczyznami. 
Lee Kang Woo to arogancki chaebol, skupiony przede wszystkim na swoim wyglądzie zewnętrznym. Jednak i on nosi w sobie traumę z przeszłości, która przeszkadza mu normalnie funkcjonować - fizycznie i mentalnie.  
Przypadek sprawia, że spotykają się i odkrywają tajemnicę, która ich łączy. 

Długo zastanawiałam się, czy "Love with Flaws" zasługuje, by zostać umieszczoną na liście ulubionych dram. Były momenty, kiedy myślałam, że lepszej dramy jeszcze nie widziałam, a zaraz potem następował spadek formy. 

To, co mnie zachwyciło to mnogość bohaterów z osobowością i historiami (w sumie 5 par), które mnie zaangażowały. Każdy romans miał w sobie to coś jednak niektórzy zapisali się w mojej pamięci bardziej niż inni. Doceniam to, że twórcy zdecydowali się na poważnie przedstawić wątek homoseksualny jednej z par. Cieszy mnie ta zmiana w myśleniu i liczę na więcej. 

Podobało mi się w jaki sposób drama pokazała, że każdy ma jakieś traumy i kompleksy, które niesie ze sobą przez życie. Aby z nich wyjść potrzebujesz siły wewnętrznej, ale również i pomocy ze strony innych ludzi. 

Zdziwiło mnie, że główna para jest mniej atrakcyjna oraz interesująca od postaci pobocznych. Z czasem, gdy akcja się rozwiązuje Seo Yeon i Kang Woo zwyczajnie przynudzają. To zmienia tą  początkowo zabawną i oryginalną dramę w typowy romans. 

"Love with Flaws" to przyjemny serial, ale tak, jak mówi tytuł - to miłość ze skazą.  

Psychopath Diary


Yook Dong Sik to nieasertywny "przegryw" po 30-stce, przez co jest ciągle wykorzystywany przez innych. W wyniku niepowodzeń chce ze sobą skończyć i przypadkowo zostaje świadkiem zbrodni. Podczas ucieczki z miejsca zdarzenia wpada pod samochód i budzi się z częściową amnezją oraz pamiętnikiem mordercy w kieszeni. Zaczyna wierzyć, że w rzeczywistości jest seryjnym zabójcą. 

Fabuła dramy jest jedną z najlepiej skonstruowanych intryg jakie kiedykolwiek oglądałam i trzyma w napięciu od początku do końca. To dziwne, bo od pierwszych odcinków wiemy już niemal wszystko (albo tak nam się wydaje), o amnezji Dong Sika i tożsamości oprawcy. Zadajemy więc sobie pytanie - czy lub kiedy Dong Sik odkryje, że nie jest mordercą oraz co zrobi prawdziwy złoczyńca.

Serial w sposób perfekcyjny łączy wątki sensacyjne i komediowe, jest wciągający także dla osób nie oglądających koreańskich dram (sprawdziłam). Zarówno Yoon Si Yoon w roli kogoś naiwnego i niedocenianego, jak i Park Sung Hoon jako czarny charakter krótko mówiąc wymiatają. Jest tu czarny humor, obsesja, a nawet niewymuszone napięcie seksualne.

Dla odmiany, główna aktorka to taki kobiecy zapychacz bez tożsamości, którego los jest ci obojętny. Myślę jednak, że nie tyle jej gra była zła, co rola źle napisana.

"Psychopath Diary" posiada też drugie dno. Pod przykrywką historii kryminalnej, poznajemy psychologiczne aspekty antyspołecznego zaburzenia osobowości (oglądałam filmik psychologa, który wypowiada się na temat tej dramy pod względem ukazanej tu choroby i mogę potwierdzić zgodność wizji twórców z faktami) i to w jak toksyczny sposób "psychopaci" wpływają na innych - w tym przypadku na Dong Sika. Jest to o tyle przerażające, że możemy spotkać takie osoby w życiu codziennym. Cieszy mnie więc, że serial poruszył wątek tej choroby, o której wciąż za rzadko się mówi. 

Z dramy można wynieść dwie prawdy, że zło nie jest cool, jakkolwiek byłoby atrakcyjne, a miły nie oznacza słaby. Bardzo proste, a często się o tym zapomina. 


Naprawdę cieszę się, że odkryłam te dramy, mimo prostoty pozwoliły mi zobaczyć świat z innej perspektywy. Czekam na więcej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz