6/06/2022

#4 K-Pop - luźne przemyślenia

#4 K-Pop - luźne przemyślenia

 #1 Album Lisy z Blackpink

Gdy po raz pierwszy usłyszałam obie piosenki, wcale mi się nie podobały, ale po czasie jakoś się przyzwyczaiłam i czasami ich słucham. Oczywiście solówka Rose jest lepsza od tych Lisy czy Jennie, ale szczerze, nie ma na co narzekać, gdy Blackpink rzadko kiedy wydaje coś nowego..

#2 Książka "Shine" od Jessica Jung (a raczej połowa książki..)

To historia Rachel, popularnej trainee, która ma zadebiutować w girl bandzie. Sukcesy i porażki, skandale, restrykcyjne diety i pilnowanie wagi, miłe i te bardzo niemiłe koleżanki, pokochiwanie się w przystojnym soliście z tej samej agencji - to kwintesencja "Shine".

Wzięłam się za czytanie ze względu na autorkę - wydawało się, że osoba, która była od lat częścią k-popowego światka będzie potrafiła go porządnie opisać - oraz podobieństwo postaci do prawdziwych osób (Rachel = Jessica, wspomniany girl band = Girls Generation). Niestety, ogromnie się zawiodłam. 

Przyznaję, było kilka dobrych momentów, sam temat jest intrygujący, a już zwłaszcza to połączenie fikcji z prawdziwym życiem J., tysiące teorii na to kto jest kim - świetne! "Shine" ma jednak jedną, wielką wadę - to książka napisana bez polotu. Postaci się nie rozwijają, fabuła się nie klei, akcja jest przewidywalna. Można poczytać dla sentymentu. Mi się nie chciało kończyć, jak wskazuje tytuł..

#3 Treasure - Jikjin

Podoba mi się Treasure jako zespół, ich ostatni album był fajny, zwłaszcza piosenki "Jikjin" i "Darari". Mam jednak co do ich przyszłości pewne obawy. 

Treasure składa się z 12 członków, co jest zdecydowanie za dużą liczbą, ale w sumie nie jestem już ich targetem, więc nie powinno mnie to interesować. Myślę, że ich fanki specjalnie na to nie narzekają. Inna rzecz, dużo poważniejsza - chłopcy nie mają za wielu piosenek jak na prawie dwa lata działalności, co jest typową strategią YG, nie zbudowali jeszcze swojej osobowości scenicznej oraz ich nazwa do mnie nie trafia. Tak samo było z Winner w przeszłości. Trochę to "cringy'owe", nieprawdaż?

Czuję, że YG nie potrafi w boy bandy. Mieli szczęście z Big Bang, ale niestety na tym się skończyło. Jeśli coś się nie zmieni Treasure podzieli los jednohitowych Winner i iKon.

#4 Idzie nowe - IVE, NMIXX, LE SSERAFIM

Wszyscy wiemy, co się stało z LE SSERAFIM i Garam. Nie zmienia to jednak faktu, że "Fearless" jest świetną debiutancką piosenką i mam duże nadzieje związane z tym zespołem. HYBE powinno, mówiąc nieelegancko, pozbyć się problematycznej Garam jak najszybciej się da, dopóki jest na to szansa, to jest dopóki nikt się nie przyzwyczaił do jej twarzy.

NMIXX również doświadczyło mini-skandalu związanego ze swoją piosenką "O.O", która jest, delikatnie mówiąc, chaotyczna. Mi również nie podeszła, ale to nie znaczy, że potem nie będzie lepiej. Liczę na to, że JYP się obudzi i podaruje im lepsze piosenki.

Najlepszy nowy girl band to zdecydowanie IVE. Ich chwytliwych "Eleven" i "Love Dive" słucham co najmniej raz dziennie. Jeśli nie dostaną w tym roku nagród na najlepszy nowy zespół, to będzie to bardziej niż pewne, że głosowanie zostało sfałszowane. 

#5 Krótkie recenzje reality shows

W ciągu kilku miesięcy obejrzałam niemal wszystkie reality shows, w wyniku których utworzono nowe girl bandy:

Planet 999 & Kep1er 

Po co oni robią programy z uczestnikami z innych krajów - w tym przypadku Japonii i Chin - gdy na koniec i tak zespół składa się w większości z Koreanek? To trochę niepoważne, ale pewnie podbija oglądalność. 

Kep1er jest słabym zespołem z muzyką, którą można określić jako "hałas", z nudną do bólu Yujin - ex-członkinią CLC, z kontrowersyjnym wyborem Huening Bahiyyih, która praktycznie nie miała czasu antenowego, a nagle dostała drugie miejsce, bo głosowali na nią fani jej brata, który jest w TXT. Szkoda gadać. 

Idol School & fromis_9

Podobał mi się ten program, przynajmniej dopóki nie usłyszałam o skandalu z beznadziejnym traktowaniem uczestniczek. Przymusowe diety, słabe warunki spania, brak kontaktu ze światem zewnętrznym etc., a to wszystko "wypróbowano" również na niepełnoletnich uczestniczkach. 

fromis_9 wydaje się być przeciętnym girl bandem, ale przyznam, że muzycznie znam dziewczyny tylko z programu. Niech im się wiedzie po takich przeżyciach.

My Teenage Girl & CLASS:y

MTG miało ciekawą formułę (podział na cztery klasy wiekowe), ale przyznam, że dziwnie było oglądać wijące się w tańcu 12 letnie dzieci, a niektóre potem zadebiutowały..

CLASS:y ma słabą nazwę, tak samo zresztą jak dwa poprzednie zespoły, ale - z tego, co zdążyłam sprawdzić - dziewczyny są świetne wokalnie i tanecznie. Debiut też był w porządku.

Queendom & Queendom 2

Oba sezony mnie wynudziły. Nie jestem tak naprawdę fanką żadnego z uczestniczących zespołów, czy solistów. Park Bom bez 2NE1, czy Hyolyn bez Sistar są nużące, te wszystkie girl bandy bez jasnego konceptu: Loona, Lovelyz, Viviz, czy WJSN są mi obojętne, a Kep1er z dwiema piosenkami to nie wiem co tam robił. Chyba najbardziej zapadły mi w pamięci MAMAMOO, Oh My Girl i Brave Girls. Ale ogólnie Queendom = wiele szumu o nic. 

Zdaję sobie sprawę z tego jak to wszystko działa. Zaproszone, a w większości zapomniane, artystki próbują na nowo wzniecić żar w sercach fanów. Jeśli Minzy lub CL pojawią się w następnym sezonie to być może go obejrzę, lecz jeśli nie, chyba sobie odpuszczę.

#6 Big Bang powraca!


Tyle czekania i wreszcie jest - nowa piosenka od Bangów. Piosenka inna od wszystkich, której nikt się nie spodziewał, ale wszyscy potrzebowali. 

"Still Life" jest nudne, zwłaszcza po pierwszym przesłuchaniu i w ogólnie nie brzmi jak coś od BB. Ale "pies" pogrzebany jest w słowach. Tekst naprawdę chwyta za serce i jest odpowiednim podsumowaniem uczuć jakie musiały im towarzyszyć od tych kilku lat, kiedy toczył się proces Seungri'ego i w końcu jego skazanie na więzienie. "Still Life" jednak to nie tylko smutek, ale wrażenie "katharsis" i nadziei na nowy początek już we czwórkę. Bardzo czekam na nową muzykę.

2/19/2022

#2 Dramy, które są takie sobie

#2 Dramy, które są takie sobie

To smutny post o dramach, które zaczęły dobrze, ale skończyły źle - przynajmniej w moim mniemaniu. 

Start-Up


Rodzina Seol Dal Mi rozpada się i jej siostra Won (wcześniej Seol) In Jae wraz z matką wyjeżdża za granicę, by zacząć życie od nowa, podczas gdy ona zostaje z ojcem w Korei. Babcia Dal Mi, widząc jej smutek, wymyśla jej przyjaciela, który pisze do niej listy. Prosi o to Han Ji Pyunga, sierotę, którego spotyka przez przypadek i oferuje mu miejsce do spania. Ji Pyung niechętnie przystaje na jej prośbę, ale decyduje się nie podpisywać listów własnym imieniem. Wykorzystuje do tego znalezione w gazecie imię najmłodszego zwycięzcy konkursu matematycznego w Korei - Nam Do San. Nie spodziewają się, że to niewinne kłamstwo będzie miało swoje konsekwencje w przyszłości.

Losy postaci w Start-Up są ze sobą tak splecione, że niezwykle ciężko jest przedstawić, co się dzieje w dramie komuś, kto nigdy jej nie oglądał. Skomplikowany opis nie przeszkadza o dziwo zrozumieć fabuły, gdy już przysiądziemy do odcinków. Polecam jednak obejrzeć ją na raz, żeby nie zgubić się w gąszczu wątków. 

To, co od razu można zauważyć w Start-Up to fantastycznie napisani bohaterowie, i to nie tylko ci główni, ale również poboczni. Ich motywacje i decyzje logicznie wynikają z ich charakteru i przeszłości, co nie jest wcale tak powszechne w przypadku koreańskich dram. Za dobrym scenariuszem idzie też dobre aktorstwo. Nie jestem jakąś wielką fanką Suzy, czy Nam Joo Hyuka, ale doceniam naturalność, z jaką oddali emocje swoich postaci. Przez całą dramę równocześnie wzruszała i rozśmieszała mnie charakterna babcia Dal Mi. Nie robiąc niczego dramatycznego, kradła czas antenowy wszystkim wokoło niej. 

Przyjemnie oglądało mi się również główny wątek - proces tworzenia technologicznego startupu. I chociaż pomysły na innowacyjne produkty IT były wtórne, to jednak twórcy dali nam dobry pogląd na to, jak działają takie firmy. 

Niestety, im więcej czasu upływa od obejrzenia dramy, tym więcej znajduję w niej minusów.. 

Po pierwsze, uważam, że wątek romansowy nie jest zbyt porywający i w sumie mało istotny dla fabuły. Związek Dal Mi i Do Sana został tak słabo nakreślony, że nieźle się zdziwiłam, gdy wyszło na jaw, że się oficjalnie spotykają. Nie rozumiem też, dlaczego twórcy nie zrobili Ji Pyunga głównym bohaterem męskim, chociaż początek bardzo na to wskazywał. Zamiast tego cierpiał całą dramę i nie próbował nawet wykorzystać długiej nieobecności swojego rywala na swoją korzyść. Prawdopodobnie taki był zamysł twórców, by nam uzmysłowić, że na wszystko jest czas i często jest po prostu za późno na zmianę. Mimo wszystko, szkoda tak udanej postaci - uważam, że ciekawszej od Do Sana - by się snuła z kąta w kąt. 

Po drugie, ta cała sytuacja z rozwodem i rozejściem się obu sióstr jest jak dla mnie wybitnie dziwna. Niby realistyczna, ale jednak nie. W jaki sposób sterana przez życie matka nagle znajduje sobie milionera i przeprowadza się do USA? Oto jest pytanie. I czy nie jest to przypadkiem nielegalne, by uniemożliwić na wiele lat widywanie się sióstr wraz z rodzicami? Nie rozumiem też przemiany matki z osoby wydawałoby się całkiem normalnej, na kogoś głupiego i rozkapryszonego, kto zwyczajnie zostawia swoje dziecko na drugim końcu świata. 

Po trzecie: Start-Up to historia satysfakcjonująca, łatwa i kompletna pod względem fabularnym, jednak ten brak niedopowiedzeń sprawia, że szybko o niej zapominamy. 

Vincenzo


Vincenzo Cassano jest consigliere - doradcą i prawnikiem włoskiej mafii. W wyniku splotu zdarzeń trafia do Korei Południowej, gdzie planuje przejąć złoto, należące niegdyś do jednego z jego klientów. Przez przypadek zostaje wciągnięty w walkę z konglomeratem farmaceutycznym, który odpowiada za śmierć dziesiątków ludzi. 

Bardzo chciałam zobaczyć tę dramę i czekałam wiele tygodni, by pojawiła się wreszcie w całości na Netflix. Koncept jest obiecujący. Wątki mafijny, prawniczy i biznesowy ładnie się ze sobą splatają. W dodatku mamy przystojniaka w ładnych garniturach, chemię między nim oraz główną bohaterką i porządny czarny charakter. A jednak coś tu nie gra. 

Pierwsza połowa dramy jest dość pogodna. Wątek Vincenzo, który usiłuje dostać się do złota ukrytego gdzieś w starych blokowiskach, kontrast między "patologią", która je zamieszkuje a wymuskanym gościem, prawnicze rozgrywki i spryt, z jakim Cassano rozprawia się z wrogami są zabawne. W drugiej połowie opowieść staje się mroczniejsza. Postaci wyłączają wyrzuty sumienia, trup ściele się gęsto, villain nie budzi żadnych romantycznych uczuć, a jedynie przerażenie, Vincenzo przestaje być ładnym chłopcem i dowiadujemy się, że całkiem nieźle posługuje się bronią - żarty się kończą. 

Nie miałabym nic przeciwko tej dramie, gdyby nie ciągłe usiłowanie twórców, by przedstawić Vincenzo jako pozytywny charakter, który zmienia życie mieszkańców blokowiska na lepsze, daje im siłę i pewność siebie, by walczyć o swoje. Bohaterowie, którzy normalnie powinni stać w opozycji do osób należących do mafii - jak policjanci, czy prawnicy - pomagają mu osiągać cele. Nie wiem, czy ten brak kręgosłupa moralnego u postaci drugoplanowych jest zamierzony przez twórców, ale mnie nie przekonał. Umówmy się, Vincenzo, jakkolwiek piękny by nie był (co słyszymy w każdym odcinku po kilka razy) jest wielokrotnym mordercą, a jego metody rozprawiania się z wrogami są niepotrzebnie okrutne. 

Myślę, że dramę oglądałoby mi się lepiej, gdyby nie ta "miła" pierwsza połowa, trochę mnie to zmyliło. 

Nevertheless


Gdy Na Bi zrywa z chłopakiem wydaje jej się, że już nigdy nikogo nie pokocha, jednak na jej drodze staje uczelniany casanova - Jae Eon, który nie wierzy w związki. Czy zauroczenie przeobrazi się w miłość?

Nevertheless to dla mnie opowieść o dwójce ludzi z problemami i o toksycznej relacji, jaką tworzą. Na Bi nie potrafi być sama, lgnie do każdego, kto chce się nią zaopiekować, Jae Eon z kolei skacze z kwiatka na kwiatek i nawet nie próbuje udawać, że chce się angażować w jakikolwiek związek. 

Interesujący jest motyw motyla (Na Bi znaczy motyl, a Jae Eon ma tatuaż z motylem), który przewija się w ciągu całej dramy. Jae Eon traktuje dziewczyny, z którymi flirtuje jak motyle, które uzależnia od siebie emocjonalnie, tak że nie potrafią o nim zapomnieć i odejść, Na Bi jest jedną z nich. 

Jestem fanką Han So Hee i ról jakie sobie dobiera. W Nevertheless jest delikatna i niepewna - wprost idealna Na Bi. Każde jej spojrzenie i ruch jest wymowne. Wróżę tej aktorce naprawdę wielką karierę. Song Kang również pasuje do roli nonszalanckiego gościa, wokół którego zawsze kręcą się dziewczyny, ale on nie traktuje ich poważnie. Niestety nie byłam specjalnie podekscytowana jego obecnością w tej dramie. Uważam, że nie jest aż tak utalentowany, czy przystojny, żeby ciągle dostawać główne role. Nie rozumiem jego popularności. 

Podobała mi się ta nieco toksyczna chemia między głównymi bohaterami, jak również związek przyjaciół głównej pary - Bit Na i Kyu Hyun - oraz ogólny klimat dramy, która w sumie nie ma jakiejś odkrywczej fabuły, ale aktorstwo, ujęcia, tempo, kostiumy tworzą nastrój, dzięki czemu Nevertheless ogląda się łatwo i przyjemnie. 

Drama ma jednak swoje bolączki. Gdzieś w połowie obcięto dość dramatycznie wątek drugiej pary i przestaliśmy widywać twarz aktora, który grał Kyu Hyuna w pełnej okazałości - został nam do oglądania kawałek jego nosa czy ucha. Wszystko przez jego skandal (była dziewczyna ujawniła, że wielokrotnie ją zdradzał i dodatkowo złamał kwarantannę podczas, gdy miał pozytywny test na COVID). Nie będę wnikać w jego winę, ale decyzja twórców niestety zburzyła atmosferę dramy. Czuło się po prostu, że coś jest nie tak. Jak dla mnie totalna głupota.

Gorzej ma się jednak sprawa z zakończeniem. W komiksie było słodko gorzkie i pasowało do rozwoju postaci i fabuły. W dramie dostaliśmy "i żyli długo i szczęśliwie", które nijak się miało do emocjonalnych rozterek, które przeżywaliśmy 10 odcinków. Co za klapa i rozczarowanie!

Inspector Koo


Detektyw Kyung Yi zostaje wezwana, by zbadać sprawę bardzo dziwnego morderstwa. Wkrótce odkrywa, że jest ono powiązane z serią zabójstw i stoi za nim jedna osoba - K - utalentowana i bezwględna seryjna morderczyni. 

Dramę chciałam zobaczyć od kiedy ogłoszono, że jest koreańską wersją "Killing Eve", więc spodziewałam się historii kryminalnej, czarnej komedii i chemii między głównymi bohaterkami w jednym. Trochę się jednak zawiodłam.

To nie jest tak, że tych wymienionych cech w dramie nie ma - są, ale jest ich, jak na mój gust, ciut za mało albo idą w jakąś dziwną stronę. Nie wszystkie wątki są zrozumiałe czy interesujące np. wprowadzenie nowej postaci - dyrektor Yong Sook - było dziwne i niemal do końca nie czaiłam kto to jest i dlaczego zachowuje się jak boss mafii. 

Wątek Kyung Yi oraz K miał świetny potencjał. Była nienawiść i obsesja, ale zabrakło toksycznego romansu - wiem jak to brzmi, ale dzięki temu "Killing Eve" miała to coś, czego "Inspector Koo" niestety brakuje. 

Nie tracę jednak nadziei, bo w październiku będzie drugi sezon i może twórcy wrzucą trochę więcej "mięsa" w fabułę. 

9/18/2021

#5 Ulubione dramy

#5 Ulubione dramy

Szóstą część Ulubionych dram zaczęłam pisać wiele miesięcy temu, ale wcale mi nie szło. Wraz z upływem czasu kilka tytułów przestało mi się podobać, więc zrobię o nich osobny post. Tymczasem tutaj przedstawiam tylko te, co do których nie miałam żadnych wątpliwości, że powinny się tu znaleźć.

Weightlifting Fairy Kim Bok Joo


Kim Bok Joo zawodowo trenuje podnoszenie ciężarów, by w przyszłości zostać mistrzynią świata. Poukładane życie Bok Joo komplikuje się, gdy na horyzoncie pojawia się szansa na miłość.

Za oglądanie dramy zabrałam się kilka lat po premierze, bo wydawało mi się, że nie jest warta uwagi przez jej tematykę, ale o dziwo jest o wiele lepsza niż możnaby się było spodziewać. 

Rdzeniem WF jest romans między Bok Joo  i Joon Hyungiem, który jest naprawdę uroczy i w dodatku ładnie napisany. Nasza heroina nie jest panienką w potrzebie, ani denerwującym dziewczęciem o żenującym poczuciu humoru. To bohaterka z wyraźnym celem do osiągnięcia, która w razie potrzeby potrafi się postawić. Jednak siła fizyczna i psychiczna niewiele jej pomagają, gdy w grę wchodzi pierwsza miłość. Konflikt na linii - uprawianie "męskiego" sportu a bycie dziewczyną - jest ciekawe i adekwatne do naszych czasów.

Niemniej interesujące są też losy postaci drugoplanowych (np. bulimia u jednej z bohaterek). Na koniec każda ważniejsza persona rozwija się i dorasta, chociaż nie wszystkie historie kończą się 100% pozytywnie. 

Drama jest raczej jedną z tych powolnych, w których niewiele się dzieje, ale mają dobry scenariusz i grę aktorską, przez co ogląda się je z przyjemnością. 

Jeden wątek jednak pozostawił po sobie gorzki posmak. Relacja Bok Joo z jej ojcem była bardzo emocjonalna i rozumiem, że jej ojciec martwił się o nią za dwoje, ponieważ sam ją wychowywał, mimo wszystko mógłby przestać się na niej wyładowywać. Przez takie zachowanie, przestałam traktować go jako postać pozytywną. 

PS Na uwagę zasługuje tu przemiana Lee Sung Kyung, która gra Bok Joo. Jestem pod wrażeniem jej kreacji, bo nie dawałam jej żadnych szans po zbyt groteskowym jak na mój gust występie w Cheese in the Trap. 

True Beauty
 

Joo Gyeong nie ma łatwego życia w gimnazjum. Po pierwsze nie jest "urodziwa", a po drugie ma "dziwne", nieakceptowane przez innych zainteresowania. 
Pod wpływem pewnego incydentu, dziewczyna postanawia nauczyć się sztuki makijażu, by stać się ładna i mieć łatwiejszy start w liceum. O dziwo efekt przerasta jej oczekiwania, ale przemiana powoduje też problemy.  

Myślę, że sporo osób podeszło do tej dramy dość sceptycznie. Komiks, na którym oparto serialową historię, zaczął się z przytupem i zyskał międzynarodowy rozgłos, ale niestety od dłuższego już czasu widać, że autorce brakuje na niego pomysłów. Fabuła przeciągnięta jest do granic możliwości, główna bohaterka po niemal 140 odcinkach stoi w miejscu, a nawet się cofa, ważne zdawałoby się postaci nagle znikają, by już nigdy nie wrócić - to tylko niektóre z wielu grzechów, które zarzuca się True Beauty. 

Też się martwiłam, że twórcy nie dadzą rady zrobić dobrej dramy z niemal nieistniejącej fabuły. Nie mogłam się bardziej mylić...

Serial jest wspaniały, jeden z najlepszych w swojej konwencji. Ma odpowiedni humor, świetną ścieżkę dźwiękową, wzruszające momenty, fajne aktorstwo, zwłaszcza ze strony Moon Ga Young, która gra Joo Gyung. Cha Eun Woo, którego lubię już od jakiegoś czasu, dał radę i rola Lee Su Ho jest najlepiej odegrana w jego karierze, Hwang In Yeop, czyli Han Seo Jun złamał wiele serc w ciągu tych 16 odcinków. Czuję, że rośnie nam kolejna gwiazda Hallyu na miarę Lee Mięcho. 

Tym, co sprawia, że dramę tak dobrze się ogląda, jest cała plejada postaci pobocznych z własnymi historiami do opowiedzenia. Na uwagę zasługuje zwłaszcza rodzeństwo Joo Gyung. 

Rzadko zdarza się, żeby obraz filmowy znacznie przerósł ten pisany. Twórcy zawarli w True Beauty wszystko to, czego zabrakło w komiksie, a więc spójniejszą fabułę i lepiej nakreślone postaci, których motywacje mają więcej głębi. 

Jedyne do czego można się przyczepić to dwa ostatnie odcinki. Wątek, który był prawdopodobnie najważniejszym zwrotem akcji w całym komiksie, został niejako pozbawiony znaczenia i maksymalnie skrócony. Wyszło dziwnie i trochę byle jak. Może byłoby lepiej, gdyby dodano kilka odcinków więcej i wątek dałoby się przeciągnąć i całość zamknąć w bardziej elegancki sposób, ale dostaliśmy to, co dostaliśmy i nie było aż tak źle. Chętnie obejrzę dramę jeszcze raz.

It's Okay to Not Be Okay


Historia opiekuna chorych w szpitalu psychiatrycznym - Moon Gang Tae, który dodatkowo zajmuje się autystycznym bratem oraz Ko Moon Young - sławną autorką książek dla dzieci, która cierpi na aspołeczne zaburzenie osobowości. Oboje próbują przezwyciężyć traumy z przeszłości i uczą się co to znaczy miłość. 

To jedna z najważniejszych dram czasów zarazy - przynajmniej dla mnie. Takiego oczyszczenia jakiego doświadczyłam po jej obejrzeniu nie miałam nigdy i pewnie dlatego nie potrafię o niej pisać. 

Doceniam aktorów, wątek chorób mentalnych, kryminalny, czy literacki, oraz to, że drama była dobra od początku do końca.. 

Ten tytuł oferuję każdemu, kto chce zobaczyć obraz o zarówno mocnym, jak i ciepłym przekazie, który pozostanie w pamięci na długo.  


Run On


Ki Sun Gyeom jest sprinterem w drużynie narodowej, a Oh Mi Joo tłumaczy napisy do filmów. Przypadek lub przeznaczenie przybliża tych dwoje tak różnych ludzi do siebie i sprawia, że niespodziewanie zaczynają się lubić. 

To drama z rodzaju tych, które określa się jako "okruchy życia". Nie ma tu wielkich dramatów, amnezji i zmartwychwstań, ale przyciąga uwagę głębszym spojrzeniem na przedstawione postaci i relacje między nimi. 

Opowiada o samotności, braku pewności siebie, budowaniu miłości do samego siebie, wyborach tego co łatwe, a tego co etyczne, o tym, jak społeczeństwo traktuje niezamężne kobiety w Korei Południowej etc. Poza tym wprowadza kilka zaskakujących dla koreańskiego kina elementów, również edukacyjnych: koleżanka głównej bohaterki jest osobą aseksualną, Sun Gyeom, mimo statusu celebryty i bogacza, jest niezwykle taktowny i traktuje innych z szacunkiem, drugoplanowa postać nosi przy sobie wielorazowy kubek na kawę. Niezmiennie doceniam tego typu wątki. 

Świetna drama, chociaż można się zmęczyć przy jej oglądaniu. Jest powolna, nie podaje informacji na tacy i jest nastawiona na dialogi, więc trzeba się mocno skupić, żeby nie uronić istotnych faktów. 

4/14/2021

#3 K-Pop - luźne przemyślenia

#3 K-Pop - luźne przemyślenia

#1 Koncert Blackpink 

Oglądałam ich koncert online i podobał mi się. Naprawdę się postarali ze scenografią i kostiumami. Co do występów, tylko część została puszczona na żywo, pozostałe były nagrane wcześniej, co pozwoliło na zmianę lokalizacji i tła. Najlepiej pamiętam solo Rose Gone, Pretty Savage, poprzedzoną sugestywnym intro z karabinami maszynowymi w tle oraz DDU-DU DDU-DU z tańcem w kałuży wody (uwielbiam ten motyw). 

Najgorzej z solówką trafiła Jisoo - fałsz fałszem poganiał. Ona nie śpiewa źle, jestem nawet czasem pod wrażeniem jej wysokich tonów, ale czuć, że mogłaby jeszcze trochę poćwiczyć.

#2 Solo Rose

Cóż mogę powiedzieć - kupiła mnie. Wprawdzie nie spodziewałam się tylko dwóch piosenek i to tylko po angielsku, ale obie są przyjemne dla ucha i brzmią oryginalnie. Czekam teraz na solo Lisy i trochę mniej Jisoo.

#3 Penthouse 2

O Penthouse 1 pisałam w #1 Dramy, na które szkoda czasu, że mi się nie podoba ten poziom absurdu etc., a jednak mimowolnie się wciągnęłam i oglądam teraz drugi sezon... Po prostu MUSZĘ wiedzieć, jak to się zakończy. 

#4 BTS i Allkpop

Tak, jak pisałam w poprzednich postach - nie jestem ich fanką, ale szanuję to, jaki sukces osiągnęli i jak wielki mają wpływ na k-pop. Nie mogę jednak zdzierżyć tych przygłupich artykułów o każdej pierdole, jaką chłopaki zamieszczają w sieci, co kończy się kolejnymi publikacjami o miejscu w hierarchii hashtagów na Twitterze. Jeszcze gorsze są rankingi typu: Jongkook zajął X pozycję w rankingu pod względem ilości aktywnych fanów z Chin, V jest na topie celebrydzkiego rankingu Twittera na "ulubionego japońskiego idola" i tak ze sto razy na miesiąc. 

#5 Dae na Youtube

Od jakiegoś czasu obserwuję, jak coraz więcej idoli otwiera bardziej spersonalizowane kanały na YT (Jennie i Rose), które dobrze udają, że to nie dla zarobku ;). Ale ja nie o tym...

Hit nad hitami - Dae też ma kanał od jakichś 9 miesięcy i nikt o tym nie wiedział aż do marca. W sumie to oficjalnie nie jest Dae, ale D'splay - perkusista, który uwielbia Big Bang i nie pokazuje swojej twarzy (tu możemy polemizować, bo np. w tym filmie, w 1 minucie, 30 sekundzie, widzimy jego piękny nos). Marzę, żeby Tabi też dołączył do YT i opowiadał np. o sztuce. 

#6 Big Bang

Comeback się zbliża! Smok wypowiadał się o tym w wywiadzie dla DAZED Korea, której okładkę uświetnił na 13 rocznicę powstania magazynu. 

W ogóle, jego zdjęcia stamtąd są, delikatnie mówiąc, dziwne. Zwłaszcza poniższe zdjęcie jest kwintesencją Smoka i jego pojęcia stylu.


Osobiście lubię to zdjęcie - niby androgyniczny, ale przystojny. Ciężko to wytłumaczyć.


Wracając do tematu comebacku. Zastanawiam się, jak będzie wyglądał. Nie spodziewam się pogodnych piosenek pod publikę, ale bardziej osobistej muzyki, tak jak zrobił to Smok ze swoim solo Kwon Ji Yong. Myślę, że to będzie jedyne słuszne podejście, biorąc pod uwagę sytuację ze Sri oraz Tabim i paru mniejszych kontrowersjach. Myślę, że będą musieli wreszcie wypowiedzieć się w tych sprawach, żeby oczyścić atmosferę i zamknąć temat. Cokolwiek by się nie wydarzyło, życie toczy się dalej.

PS Nie mogę doczekać się ich nowej płyty i liczę przynajmniej na koncert online!

#7 Randkujący Smok

Uzupełniłam post o skandalach Smoka o ten jakże głośny news tutaj, ale postanowiłam jeszcze odpowiedzieć na pytanie, które pojawiło się pod #2 K-Pop - luźne przemyślenia - czy wciąż żyję po tej rewelacji i, co ważniejsze, czy wierzę w związek Smoka i Jennie. 

Gdy pisałam na gorąco o tej sensacji starałam się zachować zimną krew, ale powiem szczerze, z szoku niemal zeszłam z tego świata. Wprawdzie żyję, ale wciąż ciężko mi uwierzyć, że Smok buja się z Jennie. To chyba ostatnia osoba, którą bym typowała na jego dziewczynę. 

Pomijając już różnicę wieku, czy to, że prawdopodobnie zapoznali się, gdy Jennie była jeszcze nastolatką, ich związek wydaje mi się "zbyt piękny, by był prawdziwy". Dwoje bardzo popularnych, atrakcyjnych wizualnie i bogatych idoli, którzy w dodatku są, jak mi się zdaje, światowymi ambasadorami Chanel i kilku innych marek nagle postanawia być razem - "power couple" niczym Beyonce i Jay-Z, czyż nie? Brzmi to jak historia wyrwana z fanficka, prawda? I to wszystko stało się w trakcie jednego z największych skandali w Korei Pd. związanego ze znęcaniem się niektórych celebrytów nad kolegami ze szkoły oraz w jakiś czas po informacji, że Smok/Big Bang będą mieli comeback.

To wszystko wydaje mi się być takie wydumane i na siłę. 

Ale jeśli to prawda, to jedyne co mi pozostaje, to życzyć im szczęścia.

1/19/2021

#2 K-Pop - luźne przemyślenia

#2 K-Pop - luźne przemyślenia

#1 Seungri

Przeczytałam, że Sri został nieoficjalnie oskarżony o wynajęcie gangu, żeby pobić jakiegoś pracownika JYP, który z kolei chciał lub pobił Sri. Że co?! 

Ten cały skandal związany ze Sri ciągnie się już trzeci rok i robi się to już bardziej niż nudne. Niech się zdecydują, czy mamy go wciąż lubić, czy nie i pozwolą Bangom oraz ich fanom ruszyć z miejsca. To moje życzenie na nowy rok.

#2 Dramy 2020

A wspominając 2020 - był to okropny rok do życia, ale jakże szczęśliwy dla koreańskiego przemysłu dramowego! Jestem w trakcie lub oglądam na razie 8 dram z tamtego roku, ale mam w planach więcej. Nie wiem co się wydarzyło, ale większość z nich mi się podoba, zwłaszcza "It's OK To Not Be OK", która w jakiś sposób uzdrawia stan mentalny oglądającego, mocno zmęczonego już ciągłym siedzeniem w domu. "True Beauty" - drama, która bazuje na webtoonie o tym samym tytule, o którym pisałam tutaj - jest niesamowicie zabawna, czasami absurdalna, tak napakowana akcją, że nie da się jej przewijać, raczej będziesz się modlił, żeby odcinek się za szybko nie skończył. Z tego względu boję się ostatniego epizodu. Pytanie najważniejsze: #teamSuho, czy #teamSeojun? 

#3 TREASURE

Nowy zespół od YG prezentuje się fajnie, choć nie jestem ich targetem, więc pewnie się nie zaprzyjaźnimy. Muszę jednak przyznać, że mają naprawdę porządnego visuala - Haruto. Widać, że YG usilnie stara się przestać kojarzyć z ostoją ludzi utalentowanych, lecz "niezbyt urodziwych" - oczywiście w cudzysłowiu, bo nie spotkałam jeszcze w koreańskim show-biznesie brzydkich ludzi.

Haruto - visual na miarę Cha Eun Woo

 #4 Big Bang

Mignął mi ostatnio news, że Bangi mają 500 milionów wyświetleń "Bang Bang Bang" na YT. To są liczby, które ciężko ogarnąć umysłem. BTS, PSY, Blackpink mają jeszcze więcej w krótszym czasie! Mój mózg zatrzymał się w czasach, kiedy 1 milion czegokolwiek to było coś! 

Wciąż czekam na jakiś news chociażby o solo albumie, czy nawet singlu - nie oczekuję niczego więcej.

#5 Rose

No i wykrakałam w ostatnich lużnych przemyśleniach, że miło byłoby usłyszeć Rose solo. Fajnie dla niej i dla nas, że plotka się spełniła i Rose chyba nawet nagrała już swój teledysk. Wiążę z tym solo duże nadzieje - niech wymiata!

#6 2NE1

Dziewczyny jakoś tam przędą, ale żadna w sumie nie osiągnęła poziomu sukcesu sprzed 10 lat. Szkoda, bo miały świetny potencjał, a jak czytam, że Park Bom schudła, Dara zajmuje się nikt-nie-wie-czym, Minji otworzyła i zamknęła szkołę taneczną oraz musiała kłócić się o pieniądze z ex-agencją, CL podobnie, i teraz musi produkować muzykę sama - to mam jeszcze większy żal do YG. Teraz muszą radzić sobie same. Widać, że status popularnego idola szybko przemija i te nowe agencje chciały lub wprost obrobiły im dupy - jeśli chodzi o pieniądze, czy reputację. Nieustannie im kibicuję, ale powoli przestaję o nich myśleć, wiedząc że co dobre, już nie wróci.

#7 Cha Eun Woo

No i musiało do tego dojść - znalazłam sobie, w jakimś sensie, nowego ulubieńca. Oglądałam z nim wszystkie ważniejsze dramy i nawet obserwuję go na Instagramie - czy to nie miłość? Oczywiście nie daje rady przy Smoku, ale na czas posuchy wystarczy. To, co sobie cenię, tak jak miliony innych fanów, to jego praca nad sobą, skromność, stawianie zespołu ponad sobą, wszechstronność (śpiewanie, granie w dramach i na pianinie, sportowe umiejętności, inteligencja etc.) i ambicja. Poza tym, wydaje się być miłym facetem a jego ładnej buźki nie da się odzobaczyć. 

W sieci żartują z niego, że burzy porządek rzeczy między fanem a jego idolem i że wręcz staje pomiędzy nimi. Ktoś też napisał: "twój bias to twój bias, a Cha Eun Woo to Cha Eun Woo". Wygląda więc na to, że w końcu po 10 latach padłam ofiarą seryjnego rozwalacza relacji fan-idol. 

Smok, czy możesz łaskawie wrócić? Jak widzisz, moja przyjaźń do ciebie wisi na włosku lub dwóch.

#8 Suhyun

Jestem pod nieustającym wrażeniem głosu Suhyun z AKMU. To taki głos, który słyszy się w filmach Disneya, jest łagodny, ale potężny. "How can I love the hearthbreak, you're the one that I love" to aktualnie moja ulubiona ballada.

#9 T.O.P

Tabi żyje między obrazami - jakkolwiek poetycko, by to nie brzmiało, to prawda. On żyje w muzeum sztuki nowoczesnej. Mam nadzieję, że nie zacznie tworzyć własnej sztuki jak jego kolega. 


Do zobaczenia w kolejnych przemyśleniach. Mam nadzieję, że do tego czasu dostaniemy jakiś news o solo Smoka.  

1/18/2021

#1 Dramy na które szkoda czasu

#1 Dramy na które szkoda czasu

Mam nadzieję, że to będzie jedyny taki post. Zazwyczaj znajduję w dramach chociaż jedną postać lub wątek, dla której jestem w stanie przetrawić całą resztę, ale nie tym razem. 

* Niektóre z dram obejrzałam do końca - oczywiście z przewijaniem, a niektóre tylko zaczęłam i zostawiłam. 

11/25/2020

Album: G-Dragon - Coup D'Etat (+ One of a Kind & Heartbreaker)

Album: G-Dragon - Coup D'Etat (+ One of a Kind & Heartbreaker)

Od kilku dni krąży informacja, że Smok powróci z nowym albumem. Żeby osłodzić sobie i Wam czas oczekiwania, postanowiłam zrecenzować jego album wyprodukowany na japoński rynek - "Coup D'Etat" (tłum. zamach stanu). 

Jest to najlepsza opcja, jeśli pragniecie kupić sobie coś od Smoka, a nie wydawać przy tym miliona monet. To album 3w1, a więc trzy krążki: "Coup D'Etat" + "One of a Kind" + "Heartbreaker", na jednym albumie (i w cenie jednego albumu).

Sprawdźmy, czy mój zakup opłacał się także od strony artystycznej.